STOP TARGI Fundacja Centaurus
STOP TARGI Fundacja Centaurus

Podpisz petycję
Fundacji Centaurus!

Zwracamy się z prośbą o podpisanie poniższej petycji. Nie pozostań obojętny w chwilach kiedy Twój głos ma tak duże znaczenie. Możesz uratować setki istnień.
Dziękujemy za Twoją pomoc!



Razem możemy więcej
Pomóż naszym podopiecznym.

Jeśli popierasz nasze działania, prosimy wesprzyj nas, abyśmy mogli razem więcej. przekaż dobrowolna darowiznę.

20zł
50zł
100zł
inna

Dziękujemy Państwu za każdą pomoc!

PETYCJA STOP SKARYSZEW

„Zwierzę, jako istota czująca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą".

O ile od kilku lat obowiązuje zakaz prowadzenia targowisk, targów i giełd ze sprzedażą zwierząt domowych, o tyle zwierzęta gospodarskie nadal są traktowane jak gorszy rodzaj, a przecież i jedne i drugie czują tak samo. I jednakowo cierpią.


CZYTAJ WIĘCEJ

Wywiad z Markiem Pietrusiakiem
z Fundacji Centaurus

Marek Pietrusiak

Skaryszew, Skaryszew. Czy to według Pana, Panie Marku, koniec Skaryszewa?

Ależ skąd! To początek nowej ery dla tego miasta - wreszcie będzie mogło zasłynąć czymś szalenie pozytywnym. To Skaryszew jako pierwszy podjął się dialogu, choć próbowano w obronie zwierząt różnych metod w wielu miejscach, gdzie dobro zwierząt pozostaje na szarym końcu, w kolejce za biznesem i rozrywką. Myślę, że to pierwszy dzień nowej historii tak dla Skaryszewa, jak dla nas wszystkich - jeśli udało się tutaj, na największym targu koni w Europie, osiągnąć porozumienie - czy cokolwiek może jeszcze być niemożliwe?

Rzeczywiście, jesteście przykładem na to, że wystarczy chcieć by móc.

Cała historia naszej fundacji jest dowodem na to, że z niczego można zbudować bardzo wiele, pod warunkiem, że jest pasja i poczucie celowości działań. Centaurus powstał na dużą skalę, bo na początku nie było nic - można powiedzieć, że powstał z chaosu ;) W Niemczech, aby założyć fundację, trzeba być bardzo bogatym człowiekiem i mieć ogromny kapitał. W Polsce wystarczy kilkaset złotych. I tak właśnie Centaurus zaczynał - nie było nic poza kilkuset złotymi i wielkimi planami. Zatem czy mogą być dla nas rzeczy nie do zdobycia?!

Czy uważa Pan, że ze strony miasta porozumienie z Centaurusem jest posunięciem czysto marketingowym?

Myślę, że nie ma to większego znaczenia - akurat w tym przypadku liczy się efekt i symbolika. A tu Skaryszew stał się symbolem wielkich zmian, jakie nadeszły i zadbamy o to, aby sięgnęły dalej w Polskę.

Czy Centaurus może już dziś świętować?

Świętować z pewnością tak, ale nie będziemy świętować sami. Należy pamiętać, że to co udało się teraz i tutaj - to zasługa wielu osób i licznych działań. Ostatnio o Skaryszewie, za sprawą różnych wydarzeń, było bardzo głośno. Sami zorganizowaliśmy na przełomie zimy i wiosny akcję medialną, dzięki której wykupiliśmy na tym targu ponad 50 koni. Naprawdę, mnóstwo osób ma udział w tym, co teraz się dzieje.

Podczas kiedy cała Polska śledziła w telewizji nagonki i awantury, Wy milczeliście. Dlaczego?

Robienie nagonki, stosowanie agresywnych form nacisku nie leży w zakresie metod, jakie stosujemy W Centaurusie. Rozumiemy oburzenie wielu osób sytuacją na polskich targach, osób zrzeszonych lub nie. Niemniej oblewanie handlarzy barszczem lub obrzucanie pomidorami, szarpanie się za kaptury i wyzywanie - to nie nasza bajka. Można tak oczywiście robić, to bardzo medialne i chwytliwe, a także niewątpliwie pomogło nagłośnić temat w pewnym stopniu. Ale pamiętajmy, że idziemy wtedy na wojnę, a wojna zawsze zbiera swoje złe żniwo. Dialog jest znacznie lepszy, choć mniej medialny, wymaga ciszy, skupienia, funduszy - bo trzeba opłacić wyjazdy, prawników, dostęp do wielu informacji. Pytanie jednak, co chcemy osiągnąć. Czy chcemy polewać się barszczem przez kolejne 10 lat i zachowywać jak przedszkolaki, czy chcemy aby polskie konie były humanitarnie traktowane.

50 koni to bardzo dużo. Nie każda organizacja jest w stanie przyjąć tyle zwierząt. Czy Centaurus nie ma granic?

Oczywiście, że mamy! Ale nasza polityka pozwala nam przyjąć jednorazowo dużą ilość zwierząt - rozwijamy się, szukamy adopcji dla tych koni, które mają szansę na nowy dom, a adopcji wirtualnych dla tych, dla które szanse są nikłe. Niemniej nie jesteśmy studnią bez dna - dlatego szukamy rozwiązań systemowych, bo wykupywanie koni setkami nie jest żadnym rozwiązaniem. Nikt nie uniesie tego finansowo, a takie zbieractwo niczego w otaczającym nas świecie nie zmieni.

Niewątpliwie ojcem i matką tego ogromnego sukcesu jesteście Wy, ale sam Pan wspomniał, że nie tylko. O kim Pan myślał?

Tak naprawdę, kiedy my zaczynaliśmy działalność w 2006 roku, targ w Skaryszewie był już kontrolowany przez Komitet Pomocy dla Zwierząt. To oni, jako pierwsi, zauważyli tam potrzebę zmian i działali w tym zakresie od 2005 roku, a w 2010 wystosowali pismo do Prezydenta o zamknięcie tego procederu. We współpracy właśnie z nimi tworzymy teraz - jeśli w Polsce jakaś organizacja której należą się równie duże brawa za starania o dobre praktyki na targach, jest nią właśnie Komitet. Zresztą, 2 konie, które wykupiliśmy w tym roku na targu w Pajęcznie - trafiły właśnie pod ich opiekę. Współpraca jest niezwykle ważna!

Ludzie zarzucali wielu organizacjom brak współpracy mimo wspólnej przecież sprawy, bo dla dobra zwierząt. Czyli jednak Wam udało się podjąć wspólne działania z innymi?

Nie było innej opcji! (śmiech) Na co dzień współpracujemy z wieloma organizacjami na wielu obszarach. Niestety, to jest jak w polityce. Do tych samych celów prowadzą różne ścieżki - jeśli my chcemy rozmawiać i szukać w ciszy skutecznych rozwiązań, a ktoś inny chce manifestować i jest agresywny - pomimo jedności celu - nie staniemy razem w szranki. Bo sposób działania jest bardzo ważny, świadczy o wartościach i etyce jaką reprezentujemy. Nie chcę tu nikogo krytykować - dobrze, że inni coś robią, cokolwiek. Dobrze, że podejmują działania zamiast stać biernie. Ale ponieważ możemy wybierać formę, jaką wprowadzamy zmiany, my wybieramy inną formę - taką, jaką uważamy za właściwą. Osobiście nie oblałbym nikogo barszczem z powodu różnicy poglądu na daną sprawę - może jak miałem 5 lat, choć nawet wtedy nie byłem tak wychowany. Dialog wymaga dojrzałości, a ja chcę wierzyć, że żyję w świecie ludzi dojrzałych. Wspaniale współpracuje nam się z Przystanią Ocalenie (Komitet), Fundacją Nasza Szkapa (była z nami w Skaryszewie, razem wykupiliśmy dwie klacze, które zabrali do siebie). Jeden z koni wykupionych w Skaryszewie pojechał od nas do Stowarzyszenia Benek, współpracujemy również z TOZ i wieloma innymi organizacjami, i osobami prywatnymi. Warunek jest jeden - muszą się zgadzać priorytety.

Nie ma nic za darmo, jak mawiają. Jaką cenę zapłacił Centaurus za to porozumienie?

Są rzeczy, których kupić nie można. Taką rzeczą jest właśnie to porozumienie. Tu każdy musiał wyjść zadowolony. Inaczej nie byłoby to absolutnie nic stabilnego. Na razie pozostanie to naszą tajemnicą, ale zapraszamy Was na Skaryszew 2018 - będzie się działo!

Inną kwestią jest praca, jaką trzeba było włożyć w efekt, który ogłasza się w kilka minut. Efekt w postaci zawartego porozumienia to wiele miesięcy wytężonej pracy nie tylko działaczy Centaurusa, ale również grona oddanych sprawie prawników, dziennikarzy i szeregu osób zaangażowanych w temat. Komunikat jest krótki - ale czas i praca jakie za nim stoją, to naprawdę mnóstwo pracy.

Skaryszew - a co będzie następne?

Polska wymaga wielu zmian. Na co dzień mamy dwa nurty w naszej pracy. Pierwszy, to zmiana świadomości społeczeństwa - ludzie muszą być świadomi dlaczego zmiany są potrzebne, muszą sami czuć potrzebę transformacji. Do prawdziwych zmian nie można zmusić, bo nie będą trwałe i kiedy "rodzic" na chwilę odwróci wzrok - dziecko z szelmowskim uśmiechem wraca na stare tory. Zrozumienie niesie zupełnie inny rodzaj zmian. Wprowadzamy obecnie bardzo szeroki program edukacyjny dla szkół - widzimy tu ogromną lukę czyli potrzebę informowania, edukowania, rozumienia. Wraz z edukowaniem w miastach i na terenach wiejskich chcemy podejmować się dialogu w kolejnych gminach - pierwsze kroki już zostały przez podjęte. Zamierzamy działać bardzo konsekwentnie. Niedługo o nas znowu usłyszycie- i będzie pozytywnie.

Drugim nurtem jest prowadzenie naszego folwarku - miejsca, gdzie otaczamy opieką około 400 koni i mnóstwo innych zwierząt, które na jakimś etapie ich życia człowiek zawiódł i zostawił. To w zasadzie dwie równie ważne rzeczy- pierwsza jest fundamentalna, ale druga to dbałość o jednostkę, której nie można poświęcać dla idei. Tam, gdzie ktoś inny wyda fundusze na kampanie społeczne w telewizji - my wydamy fundusze na utrzymanie 400 koni. O tych pierwszych będzie głośniej, ale tu każdy ma swoją misję. Na pewno gdybyśmy mieli mniej zwierząt moglibyśmy paradoksalnie zrobić więcej, bo bylibyśmy mniej obciążeni organizacyjnie i finansowo. Ale trudno powiedzieć, że żałujemy. Dysponujemy chwilami i ułamkami wrażeń, których inni mogą nam pozazdrościć. Czasem sam sobie zazdroszczę! Nasza motywacja jest żywa, prawdziwa. Ile razy ratujemy jakiegoś zwierzaka, a potem mogę jechać na folwark, zobaczyć go na żywo, podrapać za uchem, zobaczyć ocalone konie wygrzewające się w słońcu albo stado kopyt w galopie - to wiem, po co to robię. Bo w patetyczności ideałów czasem łatwo się zgubić. Nam, dzięki naszym zwierzakom i codziennym obowiązkom, to na szczęście nie grozi. Zresztą nic tak nie rozładowuje stresu jak utopienie się w kaloszach w końskim oborniku z widłami na barkach, albo oparcie się zmęczoną myślami głową o koński potężny kark i poczucie dłonią, jak bije mu serce. To wrażenia trochę z innego wymiaru, nasza misja nabiera swoistego sensu. Wiem po co tu jestem - nie dla jakiejś wzniosłej idei, ale dla tego siwego ubłoconego konia, co tu stoi bok mnie i rży mi do ucha. To co innego.

W Waszej postawie jest bardzo dużo pozytywnych przesłanek. Wasza strona jest kolorowa. Nie ma drastycznych zdjęć. Czy działając w temacie Skaryszewa nie chcieliście wykorzystać sytuacji, aby ludzi szokować, aby Was zapamiętano?

Szokowanie ludzi jest silnym narzędziem - bo to tak naprawdę właśnie narzędzie do manipulacji. Nie lubimy go stosować, bo sami nie lubimy pewnych obrazów. Swego czasu, na facebook promował się bardzo mądry post - zdjęcie chłopca z dopiskiem "Twoje kliknięcia mu nie pomogą". I tak to właśnie wygląda - wrzucenie drastycznego obrazu w sieć niczego nie zmieni, co najwyżej wznieci agresję wobec jakiegoś tematu, sprawi, że ktoś nie prześpi dwóch nocy, a ktoś inny odetnie swemu dziecku dostęp do internetu, aby zaoszczędzić mu takich wrażeń. Nigdy, przez cały okres naszych działań, nie korzystaliśmy z drastycznych zdjęć i filmów, aby szokować - to też powód, dla którego nie dołączamy do wielu intratnych projektów, które poprzez skandalizujących charakter są bardzo medialne. Nasz film o Skaryszewie dokumentował cierpienie zwierząt w sposób zupełnie inny niż wiele filmów krążących po sieci. Wzbudzał empatię, ale nie wiązał się z agresją widza wobec całego procederu. Jeśli stajemy się agresywni, to tak naprawdę niewiele różnimy się od tych, których agresja wobec zwierząt nas oburza - zmienny jest tylko obiekt. Tym bardziej jesteśmy niezmiernie zadowoleni z efektów działań w zakresie Skaryszewa - jest pozytywnie, wszyscy są wygrani, czyli można? Można! Przecież niczyim celem nie było ani obrażanie handlarzy, ani zniszczenie urzędu gminy - a niestety czasem właśnie takie wrażenie odnosiło się oglądając programy o Skaryszewie i sytuacji zwierząt. Jakby zwierzęta w tej całej walce były już tylko tłem dla wszechobecnej agresji.

Wspieranie koni to tylko jeden z obszarów z Waszych działań na rzecz zwierząt. Dlaczego jednak główny nacisk idzie właśnie na konie? Co z innymi zwierzętami?

Jak się powszechnie mówi, jeśli coś jest od wszystkiego, to jest do niczego! W Centaurusie specjalizujemy się w koniach i przyciągamy osoby, które działają właśnie w tym temacie - bo na tym się znamy, wiemy jak to robić, jak to wszystko zorganizować. Skupiamy osoby, które z jakiegoś powodu czują potrzebę wspierania wszystkich zwierząt, ale w szczególności koniom mogą się przydać - każde zwierzę wymaga innych warunków do godnego życia. Na naszym folwarku nie ma za bardzo miejsca na psy, jest w 99 procentach przystosowany dla zwierząt kopytnych. Poza tym ludzie często wspierają konkretne zwierzęta. Niektórzy nasi Darczyńcy wspierają tylko psy, inni tylko koty, a jeszcze inni jedynie konie. Są też tacy, którym jest to obojętne. Możemy walczyć z takim stanem rzeczy, albo go zaakceptować i robić tyle, ile jesteśmy w stanie. Zamiast złościć się na świat, że ktoś przekazuje wsparcie na konia, ale zastrzega, że chodzi o konia, a nie o psa - możemy po prostu pomóc jakiemuś koniowi. I tak robimy. Poza tym, jeśli chodzi o targi, chcemy działać holistycznie, ale musimy od czegoś zacząć. Metoda małych kroków jest naszym zdaniem najbardziej skuteczna. Nie od razu Rzym zbudowano. Jeżeli widzimy największe możliwości sukcesu w odniesieniu do koni - to to właśnie robimy. Ale nie znaczy to, że zapominamy o innych zwierzakach. Chociaż są obszary, które wymagają więcej pracy i czasu.

Koni macie setki. Ale jest na pewno koń który koń najbardziej zapadł Panu w pamięć podczas targu koni w Skaryszewie?

Tak, jest taki jeden. To było na tegorocznym targu. Pierwszy dzień był bardzo intensywny, mnóstwo koni i bardzo trudne decyzje. Tego dnia wiele zwierząt wygrało los na loterii i ruszyło po nowe życie na nasz folwark. Drugiego dnia, kiedy targ miał być wypełniony końmi tzw lekkimi, przywiezionych zostało mało zwierząt ale wśród nich był zimnokrwisty, roczny, dziki ogier. Uwiązany do metalowej rury usiłował uciec, a sznurki zaciskały się na jego głowie. Wystraszony dzieciak, który nie wiedział co się dzieje. Widać po nim było, że nie miał lekko. Był cały w odchodach i po złamaniu nogi. Kulawy, oblepiony łajnem był synonimem koni rzeźnych, traktowanych jak mięso nie zasługujące nawet na to, aby im boks wyścielić garścią taniej słomy. Kupiliśmy go. Dostał na imię Kornel, mieszka w naszych Szczedrzykowicach. Mam nadzieję, że jest szczęśliwy mimo swojego trwałego kalectwa. Bardzo się wyciszył, uspokoił, zaczyna cenić kontakt z człowiekiem. Ile razy tam jadę, Kornel podchodzi sam z siebie metr bliżej. Fantastyczne zwierzę.

Panie Marku, bardzo ważne pytanie. Czemu nie chcecie aby zwierzęta były sprzedawane na targach?

To tradycja, haniebna bo zwierzęta są traktowane niehumanitarnie. Nie należy ich dalej kultywować tym bardziej, że obroty w tych miejscach są minimalne w stosunku do całego rynku. Przede wszystkim nie ma możliwości aby w takich miejscach zapewnić zwierzętom odpowiednie warunki. I dotyczy to zarówno dużych zwierząt gospodarskich jak konie czy bydło ale i pozostałych gatunków. Widok kury niesionej w siatce czy kilku królików w klatce tak ciasnej, że nie mają miejsca aby się obrócić nadal mało kogo dziwi czy oburza, a przecież te zwierzęta czują. Utopią byłoby sądzić, że wszyscy przejdą na wegetarianizm ale jedzenie mięsa nie upoważnia nas do zadawania zbędnego cierpienia. Targi to miejsce gdzie zwierzęta są traktowane przedmiotowo i bardzo często brutalnie. Nie zmieni tej sytuacji żadne zaostrzenie przepisów bo to nie prowadzi do zmiany mentalności. Empatii nie da wszczepić nawet srogimi karami. Ktoś, kto całe życie batem pomagał koniowi wsiąść do przyczepy dalej będzie to robił przy każdym kolejnym załadunku i nie ma znaczenia czy koń jest spokojny czy nie chce dać się załadować. Mamy świadomość, że zakaz sprzedaży zwierząt na targach nie zlikwiduje brutalnego traktowania ale dzięki niemu oprawcy będą mieli mniej okazji do takich zachowań. Zwierzę jako istota czująca nie jest rzeczą więc traktujmy je dobrze i starajmy się poprawiać ich los tam gdzie tylko można. Nie gódźmy się na to aby ich całe życie było karą bo ich jedyną „winą” jest tylko to, że się urodziły.

Dodatkowym sukcesem całej akcji są znani i lubiani, którzy poparli Wasze działania i dołączyli do Was. Świat coraz bardziej opowiada się za prawami zwierząt?

Bez wątpienia właśnie tak jest! Do naszej akcji w okresie starań o zmiany w Skaryszewie dołączyło wielu nowych Ambasadorów - reżyser, scenarzysta i pisarz Patryk Vega (który wspiera nasze zwierzaki już od dawna!), artysta muzyczny Marek Piekarczyk, aktorka i ogromna miłośniczka zwierząt Joasia Zborowska, nasi ukochani Püdelsi czy bardzo wege lider Łąki Łan. Niezmiennie głównym ambasadorem tego szlachetnego zamieszania jest legenda polskiego ekranu i polskiej sceny - znamienity aktor Jan Nowicki, który wspiera nas już wiele lat. Najpierw wspierał nas w wykupie pewnej klaczy, a potem również swoim wizerunkiem, za co serdecznie mu dziękujemy. Na co dzień jest z nami wielu innych znanych i lubianych, w tym także Maryla Rodowicz, Grażyna Zielińska, Joanna Czechowska czy Marek Siudym - jest nas już tylu, że nie sposób wszystkich wymienić w jednym wywiadzie - ale wszystkim i każdemu z osobna serdecznie dziękujemy w imieniu całego zwierzyńca jaki otaczamy opieką. To cieszy, że grono miłośników zwierząt rośnie!

Na koniec, Panie Marku. Jeśli byłby jeden koń, o wsparcie dla którego mógłby Pan ludzi poprosić, który koń by to był ? Chodzi mi konia, który Pana osobiście najbardziej porusza.

Myślę, że bez dwóch zdań byłby to gniady Hultaj. Z początku zupełnie nie wiedziałem, jak się z nim obchodzić. Jest wysoki, ale szczupły, rzekłbym nawet, że chudawy i cherlawy, a przy tym bardzo nieporadny i chętnie zawiesza się na moim ramieniu. Imię dostał z naszej przekory - aby zrównoważyć jego los czymś przeciwstawnym. Hultaj jest niewidomy. Miał być koniem wyścigowym, ale nie wyszło - został koniem straconym. Odkupiliśmy go, zanim trafił na rzeź. Często bawię się z nim, o ile można to nazwać zabawą. Jako niewidomy koń znacznie bardziej potrzebuje kontaktu i dotyku, bo jego życie upływa głównie na staniu przy sianie. Czasem widzę, że odrywa się i próbuje iść w jakąś stronę - najpierw się rozpędza, ale po chwili jakby dochodziło do niego "oj, przecież ja nie widzę" i z rezygnacją spowalnia. Zawsze obszukuje mi kieszenie, ma fenomenalny węch! Ile razy pojawiam się w bramie, widzę właśnie jego. Jakby się mnie spodziewał, Hultaj kamerdyner na swoim folwarku! Często obserwuję, jak podnosi uszy i nasłuchuje co ludzie mówią. Myślę wtedy, może on rozumie więcej i ma bogatszy świat, niż mi się wydaje ? Kiedy jakiś czas temu dostałem wiadomość o jego wynikach krwi, poczułem czym jest bezsilność i ogromny żal. Hultaj, wedle naszego weterynarza, nie powinien w ogóle żyć, bo jego wątroba praktycznie nie funkcjonuje. Poszukałem alternatywnych metod, kupiliśmy kilkaset kilo ostropestu plamistego, Hultaj żyje do dziś. Byłem bardzo szczęśliwy. Niemniej zdrowie Hultaja to wieczna loteria - co chwila robimy jakieś badania, musi dostawać specjalistyczne pasze, suplementację, weterynarza ogląda czasem kilka razy w miesiącu. To ogromne koszta, ale kiedy on mi oprze łeb o moje ramię, to czuję, że jestem w stanie zrobić dla niego wszystko i szukać tych pieniędzy wszędzie. Mając 400 koni, kupujemy dobre suplementy, ale te najlepsze muszą być ściągane zza granicy - na to musimy zebrać. Dodatkowymi badaniami Hultaj też nie pogardzi, podobnie jak własnym wybiegiem, nową derką, cukierkami. Nie ma szans na adopcje, wiadomo. Jeśli zatem mógłbym prosić o pomoc dla jakiegoś konia, to byłby właśnie mój gniadosz Hultaj. Darowiznę można wpłacić na tej stronie, można też wysłać suplementy lub cukierki. Za wszystko będzie z Hultajem wdzięczni!

HULTAJ
HULTAJ
HULTAJ
HULTAJ

Jakieś dobre hasło na koniec wywiadu, Panie Marku?

Sokrates, całkiem spory czas temu, stwierdził, że sekretem zmian jest skoncentrowanie całej swojej energii nie na zwalczaniu starego, ale na budowaniu nowego. Myślę, że taka mądrość jest dziś tutaj potrzebna.



Dziękuję za rozmowę, powodzenia, Centaurusy!

Dziękuję w imieniu całego Zespołu i zwierzaków.



Jan Nowicki wraz z Fundacją Centaurus ogłaszają zwycięstwo - jakie? Kliknij film, zobacz koniecznie i działaj dalej z nami, podpisz petycję!
Dominik Nawa

Wywiad z Dominikiem Nawa z Fundacji Przystań Ocalenie

  To Wy, Przystań Ocalenie, byliście pierwsi w Skaryszewie - od Was wszystko się zaczęło. Tak naprawdę to dzięki Wam organizacje ruszyły na targowiska zwierząt. Czy uważa Pan, że musiało upłynąć tyle lat, aby doszło do zmian?
Tak. Chyba jako pierwsza organizacja trafiliśmy na targi w Skaryszewie w 2005 roku i od 2006 zaczęliśmy relacjonować i nagłaśniać tragedię zwierząt, jaka tam się odbywała. Zmiany z pewnością potrzebują czasu, a i do tych zmian trzeba dojrzeć, i się z nimi oswoić. Bardzo ciężko jest zmienić swoje nawyki i przyzwyczajenia, dlatego z pewnością to zaważyło na tym, że włodarze Skaryszewa długo dojrzewali do tej decyzji, a i z pewnością upłynie trochę czasu, żeby handlarze przywykli do nowej sytuacji, oswajając się z nią i traktując ją jako ogólnie uznaną normę.

Od kiedy prowadzicie działania na targach zwierząt rzeźnych? I na których?
Pierwszy raz na targi zwierząt pojechaliśmy w 2001 roku. To był targ w Bodzentynie. Chyba jeden z najbardziej brutalnych targów jakie się wtedy odbywały w Polsce i z pewnością jeden z największych w Polsce, bo zwierzęta są tam sprzedawane 2 razy w tygodniu, co w skali roku daje kilkaset razy większą ilość zwierząt sprzedawanych na mięso niż w Skaryszewie.

Jakie kroki mające na celu poprawę losu zwierząt poczyniliście w Skaryszewie?
Prowadziliśmy w tej sprawie od 2006 roku korespondencję zarówno z inspekcją weterynaryjną, urzędem miasta Skaryszew jak i Kancelarią Prezydenta,informując o szeregu nieprawidłowości jakie mają miejsce podczas trwania targowicy. Dokumentowaliśmy też to, co się tam dzieje i opublikowaliśmy materiały na naszej stronie www, starając się wywrzeć społeczny sprzeciw na sposób organizacji targu jak i braku odpowiedniego nadzoru nad jego przebiegiem.

Pamięta Pan pierwszego konia wykupionego na targu?
Tak. Pamiętam bardzo dokładnie. Pierwsze konie wykupione na targu to Litwa i Śnieżynka, kupione w Bodzentynie w 2001 roku, z czego Litwa żyje do dnia dzisiejszego w naszym przytulisku. Pierwszego konia wykupionego w Skaryszewie w 2006 roku nazwaliśmy Suchy. Tak też niestety wyglądał. Stary, koński szkielet obciągnięty zniszczoną, zaniedbaną skórą. Był bardzo wdzięcznym koniem i bardzo długo walczyliśmy o to, żeby go postawić na nogi, tak żeby mógł godnie pożyć pod naszą opieką jeszcze kilka lat. Niestety tamtą walkę przegraliśmy, aczkolwiek mam poczucie, że zrobiliśmy dla niego wszystko, co na tamte czasy było możliwe. W każdym razie Suchy odszedł otoczony miłością i opieką. Drugi koń kupiony w tym samym roku to Kaszmir, kucyk z bardzo dużym przykurczem, którego udało się nam "naprawić" i dopiero pod koniec ubiegłego roku pogalopował na wiecznie zielone pastwiska w końskim raju, dołączając do Suchego.

Czemu właśnie targi, a nie prywatne hodowle czy ubojnie?
Na targach odgrywa się największa tragedią zwierząt. Tutaj najbardziej przedmiotowo są traktowane zwierzęta. To tutaj traktuje się je w większości właśnie jako żywe mięso, liczy się czas, a w pośpiechu jest nerwówka i wtedy przy braku odpowiedniego nadzoru najsłabszymi są właśnie zwierzęta, na których wyładowywane są narastające emocje. W większości na targ zwierzęta przewożone są przez handlarzy, którzy nie są w żaden sposób zżyci z tymi zwierzętami, często w posiadanie przywiezionych zwierząt weszli zaledwie kilka dni przed targiem i im zależy tylko i wyłącznie na pieniądzach.

Od wielu lat prowadzicie bardzo duże Przytulisko dla zwierząt, czy udaje Wam się pogodzić działania u podstaw, czyli opiekę nad zwierzętami, z edukacją i szerzeniem zmian w społeczeństwie?
Nasze przytulisko powstało właśnie z myślą o stworzeniu swojego rodzaju ośrodka edukacji. Przez lata naszej działalności przewinęła się przez bramy naszego przytuliska niezliczona rzesza sympatyków, młodzieży szkolnej jak i wolontariuszy zarówno z Polski jak i również z zagranicy. Wszyscy wyjeżdżając z naszej Przystani, wywożą wiele niezapomnianych wspomnień jak i z pewnością odjeżdżają jako lepsi ludzie, którzy odważniej sami będą reagować na przypadki znęcania się nad zwierzętami, jak i będą twardo stawać w obronie naszych braci mniejszych.

Czemu akurat zwierzęta, Panie Dominiku? Dlaczego robi Pan to, co Pan robi?
Zwierzęta same obronić się nie mogą. Nie potrafią również o tą pomoc poprosić. To my ludzie, z obowiązku jaki nałożyliśmy na siebie udomawiając zwierzęta jesteśmy im winni poszanowanie i opiekę. Z pewnością łatwiej dla większości ludzi jest pochylić się nad cierpiącym człowiekiem, bo łatwo zapytać czy mu jakoś pomóc jeśli my nie zapytamy, to z pewnością on sam o taką pomoc poprosi. W większości jesteśmy w stanie przejść obojętnie obok cierpiącego zwierzęcia, tłumacząc sobie, że pewnie ma właściciela, albo się sam wyliże. Ogólnie wpisanym mitem jest to, że zwierzęta nie cierpią, bo nie mają duszy. Ja właśnie staram się być ich głosem. Staram się im w miarę możliwości pomagać, pokazywać innym, że one bardzo potrzebują naszej miłości i po stokroć się za nią potrafią odwdzięczyć.

Jakie perspektywy dla zmian (targi) Pan widzi?
Byłoby cudownie gdyby zakazano organizacji targów zwierząt rzeźnych, jednak musimy sobie zdawać sprawę z realiów. Musimy starać się edukować społeczeństwo i uwrażliwiać na krzywdę zwierząt, żeby świadomie dokonywali wyborów i potrafili sami w swoim gronie reagować na zjawiska patologiczne, jakie mają tam miejsce. Handlu zwierzętami nie ukrócimy raczej nigdy, ale możemy sprawić, że wszystko to będzie odbywało się w bardziej cywilizowany sposób, z poszanowaniem praw jakie mają zwierzęta.

Bodzentyn - to kolejny targ, gdzie podejmujecie działania.
Bodzentyn to pierwszy targ jaki wizytowaliśmy w naszej działalności. W 2011 roku również udało nam się podpisać z włodarzami porozumienie, które miało wiele zmienić. Niestety przez lata nie udało się skutecznie wprowadzić wszystkich zapisów. Jednak to, co udało się nam wprowadzić, to zawsze mały krok ku poprawie losu sprzedawanych tam zwierząt.

Bardzo podoba mi się fakt, że współpracujecie i działacie razem z innymi. W jedności siła. Czy razem jest łatwiej?
Nie raz przekonaliśmy się o tym, że siła jest w jedności. Działając razem z pewnością jesteśmy silniejsi i możemy zrobić więcej. Bardzo często współpracujemy z różnymi organizacjami, bo przecież wszyscy mamy jeden cel, do którego zmierzamy tylko różnymi drogami. Współpraca i wymiana doświadczeń to w mojej ocenie bardzo ważna rzecz dla polepszenia dobrostanu zwierząt.

Czy uważa Pan, że realnym jest, aby koń w Polsce stał się przyjacielem i zwierzęciem towarzyszącym, a nie rzeźnym?
Uważam, że jeśli uparcie będziemy zmierzać do określonego celu, wszystko jest możliwe. To my sami nie możemy w to wątpić i musimy starać się przekonywać innych, że jest to możliwe. Jeśli organizacje w tym ważnym aspekcie będą potrafiły współpracować, wszystko jest możliwe.


Funcacja Centaurus
Fundacja Centaurus

Fundacja Centaurus

ul. Wałbrzyska nr 6-8
52-314 Wroclaw

kontakt@centaurus.org.pl
tel. 518 569 487 lub 518 569 488
PKO BP 15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Dla wpłat zza granicy i wpłat stałych (Raiffeisen Bank):
PL36 1750 1064 0000 0000 2257 6747 (wpłaty w PLN)
PL17 1750 1064 0000 0000 2257 6798 (wpłaty w EUR)

Dziękujemy za każdą pomoc!